Przemówienia w czasie Mszy św. żałobnej i na cmentarzu

In memoriam
O. Slavko Barbaric
Powitanie biskupa J.E. Ratka Pericia
i homilia prowincjała o. Tomislava Pervana OFM
PODCZAS MSZY ŚW. ŻAŁOBNEJ


POWITANIE biskupa mostarsko-duvanjskiego i trebinjsko-mrkanjskiego
J.E. Ratka Pericia
PODCZAS MSZY ŚW. ŻAŁOBNEJ 26. LISTOPADA 2000 r.
w święto chrystusa króla

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. Pokój wam!

Drogi ojcze Prowincjale, drogi ojcze Proboszczu, bracia w kapłaństwie, drodzy bracia i siostry!

Tę Mszę św. sprawujemy w intencji duszy zmarłego o. Slavka Barbaricia, członka franciszkańskiej prowincji w Hercegowinie, na której ręce składam wyrazy głębokiego współczucia tak jak i jego rodzinie.

Przed śmiercią człowieka zarówno swoją jak też śmiercią swoich bliskich stajemy wstrząśnięci, zadziwieni i smutni, a Bóg ma prawo, aby wezwać do siebie, do wiecznego domu kogo zechce, kiedy zechce, z jakiego miejsca zechce i w sposób jaki chce. Z nikim nie konsultuje naszej śmierci, nikomu nie udziela amnestii od śmierci. On jest Stwórcą naszego ciała i naszej duszy, absolutnym władcą czasu i wieczności, sfer materialnych i duchowych, dlatego też stajemy przed Bogiem z pokorą i wiarą.

Przed wezwaniem Bożym milkną ludzkie głosy i przykłady. Pozostaje jedynie odpowiedź wezwanego przed Bogiem oraz nasze ludzie wstawiennictwo w czasie sprawowania ofiary Chrystusowej przed miłosiernym Ojcem niebieskim. Niech Chrystus Król, którego święto dziś obchodzimy i ofiarujemy tę Mszę św. przyjmie duszę zmarłego o. Slavka i niech udzieli mu nagrody za dobre dzieła, przebaczy mu zaniedbania. My również przeprośmy za nasze zaniedbania, za dobro, którego nie uczyniliśmy i za wszystkie złe myśli, słowa i uczynki, które nie były zgodne z prawem Bożym.
HOMILIA PROWINCJAŁA FRANCISZKAŃSKIEJ PROWINCJI HERCEGOWINA
O. DR TOMISLAVA PERVANA OFM
PODCZAS MSZY ŚW. ŻAŁOBNEJ 26. LISTOPADA 2000 R.
"OSTENDE MIHI DOMINE, VIAS TUAS ET SEMITAS TUAS EDOCE ME"
"POKAŻ MI PANIE SWOJE DROGI I NAUCZ MNIE SWOICH ŚCIEŻEK"

Ojcze Biskupie, drodzy bracia franciszkanie, kapłani, droga matko Luco, bracia i siostry świętej pamięci o. Slavko, droga rodzino i przyjaciele, drodzy wierni, drodzy pielgrzymi i drogi nasz ojcze Slavko!

Kiedy wczoraj zadzwoniono do mnie z parafii z pytaniem jakie czytania i modlitwę wiernych powinniśmy wybrać na twój pogrzeb, powiedziałem po prostu: Niech będą to czytania ze święta Chrystusa Króla z tego roku. A modlitwa wiernych z tego samego dnia ze wspomnieniem zmarłego. Myślę że i ty byś się z takim wyborem czytań zgodził, bo pierwsze, z księgi proroka Ezechiela, mówi o pasterzach, a drugie z I listu do Koryntian, o ostatecznym zwycięstwie Chrystusowym nad śmiercią i tym, że w końcu staje się on Bogiem wszystkiego we wszystkim; fragment ewangelii mówi również o sądzie ostatecznym, na którym Pan sam podzieli ludzi na dwie grupy w zależności od tego jak odnosili się do tych najmniejszych, dla których nikt nie ma ani serca ani duszy.

W pierwszej kolejności pragnę wyrazić gorące podziękowania w imieniu swojej prowincji i własnym za niezliczone wyrazy współczucia i kondolencje przesłane w telegramach, pocztą elektroniczną, przez telefon, jak i za waszą tu obecność. Jeżeli w postawach eucharystia jest aktem dziękczynienia, ucztą dziękczynną i darem, wtedy dla was wszystkich moja prośba i modlitwa, żeby ta eucharystia była jednocześnie podziękowaniem za to niespodziewanie przerwane życie ludzkie, chrześcijańskie, franciszkańskie, zakonne i kapłańskie. Życie które było ogromnym poświęceniem, wielkim oddaniem, jednego serca człowieczego dla wszystkich ludzi. Jest to jednocześnie podziękowanie za to, że mieliśmy ojca Slavko, że narodził się tu w Hercegowinie i jako niestrudzony głosił ewangelię, a posłuszny pragnieniom św. Franciszka był człowiekiem pobożności i modlitwy orationis et devotionis. Skończył swoje życie tam dokąd tak chętnie chodził na Kriżewcu.

Jeśli chciałbym jego życie określić przez jakąś myśl bliblijną, wtedy wziąłbym jako myśl przewodnią życia o. Slavko przesłanie z dzisiejszej modlitwy psalmisty. To było pragnienie o. Slavko wyrażane w modlitwach, by Pan odkrył mu swoje drogi, by mógł chodzić po jego ścieżkach, kroczyć ścieżkami Ewangelii i drogą nawrócenia. Dlatego nie dziwi fakt że za temat doktoratu wybrał właśnie tematykę nawrócenia i pedagogiki religijnej. Być stale w szkole Pana Boga i Maki Bożej, na drogach Pana codziennie ucząc się nowej lekcji.

Dla nas ta śmierć jest niespodziewanym szokiem. Ta przedwczesna śmierć, jakby powiedział psalmista, "w środku moich dni?w kwiecie ludzkich sił. Jeżeli psalmista zliczył nasze dni na "siedemdziesiąt lat, a jeżeli jesteśmy pełni sił i osiemdziesiąt" wtedy to pięćdziesiąt pięć lat o. Slavko znajdzie się poniżej granicy przeciętnego życia ludzkiego, które ludzie zwykle oczekują że przeżyją na tej ziemi. Mogę jednak powiedzieć, korzystając z własnego doświadczenia, ale i z waszych doświadczeń, że mamy tu do czynienia z jednym życiem, które było tak intensywnie przeżywane, jak nie jedno, ale trzy życia. Nie dwa ale trzy, bo o. Slavko nie znał znużenia, odpoczynku, wytchnienia, nigdy nie położył się przed północą i nigdy nie doczekał wschodu słońca w swoim pokoju. Zawsze jak mówi psalmista modlił się: "obudź mnie harfo, obudź mnie cytro, obudzę zorzę poranną i w istocie budził zorzę poranną" przez swoją modlitwę, codzienne pielgrzymowanie na Górę Objawień czy na Kriżewac. Z dnia na dzień, z roku na rok zawsze wstawał wcześniej niż inni i szedł się modlić. Mówił, że jedyny czas, który zostaje dla niego jako osoby i kapłana to czas poranny, więc kiedy się budził szedł na górę, gdzie wydarzyła się i ta przedwczesna śmierć, po prostu zatrzymało się serce.

Serce nie mogło tak wiele wytrzymać. A o. Slavko miał serce które, dawało się do końca. Nie miał czasu myśleć o sobie, o swoim zdrowiu, o chorobie, nigdy nie skarżył się na powinności i obowiązki, które go obowiązywały, a przecież miał słabe zdrowie; szczególnie zeszłej zimy "grypy, różne stany zapalne" negatywnie wpłynęły na jego system immunologiczny. Pośród licznych prac które wziął na swoje barki, które wyczerpywały go dniem i nocą nie umiał znaleźć czasu na odpoczynek dla siebie i tak niosąc swój krzyż i już dwudziesty rok krzyż Medziugorja przyniósł go na swój i nasz Kriżewac i tu pod krzyżem Pana zostawił swój krzyż, by zostać wychwalonym w wieczności. Ten jego Kriżewac, na który wychodził bez względu na pogodę wraz z pielgrzymami aby pod krzyżem mogli przeżyć Tabor, przemienił się w jego Tabor; Kalwaria i Tabor, Kriżewac i Tabor, wtopiły się w o. Slavko, w to czym była Kalwaria dla Jezusa wg ewangelii św. Jana: ostateczne wychwalenie Syna Bożego. "Kiedy zostanę wywyższony, wszystkich przyciągnę do siebie..." Ojcze wychwaliłeś imię moje.. Krzyż jako ostateczne zwycięstwo, którego zwiastunem był Tabor."Panie dobrze nam tu..." I Slavko został tu u podnóża krzyża wotywnego, na Kriżewcu, niosąc swoje krzyże, niezliczonych pielgrzymów, krzyże Medziugorja, krzyże swego narodu, Kościoła i tej prowincji. Odszedł tak jak jego Pan. Nie w łóżku, nie otoczony przez braci i najukochańszych, ale pod krzyżem, na zimnym hercegowińskim kamieniu. Ile jest w tej śmierci symboliki Ojcze Slavko: Przyniosłeś swój krzyż pod krzyż Pana, zostawiłeś go tutaj, by potem przez swoją śmierć przyciągnąć nas tu wszystkich: poczynając od biskupa, całej prowincji, licznych braci w kapłaństwie, wiernych, pielgrzymów, którzy przebyli wiele tysięcy kilometrów, by powiedzieć ci dziękuję i do widzenia. Śmierć jest jako ten przyciągający punkt, który nas wszystkich gromadzi i zespala w jedno gdzie wszyscy jesteśmy zjednoczeni.

Drodzy bracia i siostry!

Cóż powiedzieć w tym miejscu o tym spełnionym życiu? O. Slavko znałem od dawna, od 1961 r. Pierwszy raz spotkałem go na prymicjach o. Dobroslava Stojicia OFM i o. Gojka Musy OFM w kościele św. Stefana w 1961 r. Wtedy ukończyłem już pierwszą klasę gimnazjum w seminarium w Visoko, a on właśnie zgłosił się do tego seminarium. Poznaliśmy się. I ten kościsty chłopak powiedział mi, że przyjęli go do seminarium i ze jedzie do Dubrownika. Potem razem dojrzewaliśmy i wzrastaliśmy w tej prowincji pozostawaliśmy w stałym kontakcie, pomagaliśmy sobie, współpracowaliśmy, szczególnie w czasie gdy byłem proboszczem tu w Medziugorju, przez sześć ciężkich komunistycznych lat, kiedy trzeba było znosić w nieludzkich okolicznościach z pomocą Bożą wszystko to, czego od nas wymagano. Nadeszła jednak chwila łaski od dnia objawienia, przez które zaczął się walić komunistyczny świat i bezbożny układ i zaczęła świtać zorza nowej wolności dla świata i narodu chorwackiego.

Wielki francuski pisarz i myśliciel Leon Bloy, nawrócony, gorliwy katolik powiedział piękne zdanie, o którym pierwsza pisarka we Francuskiej Akademii Nieśmiertelnych M. Yourcenar wyraziła się, że jest to jedna z najpiękniejszych myśli literatury francuskiej. Zdanie to brzmi: "Jest tylko jedno nieszczęście, nie być świętym." Te słowa nas przerażają, ale nie mamy prawa się obawiać tego stwierdzenia. Człowiek jest na tyle świętym i święty na ile pragnie być. Od nas zależy czy będziemy bardziej święci niż jesteśmy. Choćby dzisiejsza uroczystość mówi Bożym głosem i słowami. Mówi nam o wszystkich wydarzeniach, które dzieją się wokół nas, mówi poprzez historię i poprzez osoby. A Chrystus jako Król powiedział Jasno: "Przyszedłem ogień rzucić na ziemię...? Czegóż innego pragnie Medziugorje, a prawdę mówiąc Matka Boża przez Medziugorje i swoją obecność od współczesnego świata" Pragnie tylko jednego: utwierdzić Boże królowanie na Ziemi, pragnie by głoszone były słowa, które Jezus przyniósł temu światu. Zawiera się to w jednym stwierdzeniu: Bóg jest Królem. Chrystus jest Królem nas wszystkich. Człowiek jest jedynie słabym stworzeniem. A czego chciał nasz o. Slavko? We wszystkich modlitwach, niezliczonych adoracjach, kazaniach, konferencjach i publikacjach, tylko jednego, dlatego mówił: Jezus jest moim Bogiem, jego uwielbiam, dla Niego żyję, on jest wszystkim co posiadam! Tylko Jemu służę, tylko Jego adoruję, ale i w bracie i w człowieku. Per Mariam ad Jesum, per Jesum ad Mariam! Przez Maryję do Jezusa ale i przez Jezusa do Maryi!

Szukał natchnienia w Chrystusie i św. Franciszku. Chrystus, który nic nie napisał, który jedynie siał słowo, zapisane później przez jego uczniów, wiedział Chrystus, że to słowo czasami upadnie na żyzną ziemię i w życiu o. Slavka to słowo wypełniło się do końca. Upadło na żyzną ziemię wiary, serca, oddania, które wyniósł z domu rodzinnego i przyniosło plon stukrotny.

Wizerunek św. Franciszka był dla niego wzorcem. Św. Franciszek jak i Jezus Chrystus jest nauczycielem nas wszystkich. Franciszek, największy wśród wielkich, ten który swoje szaty bogacza rzucił w twarz swemu ojcu, bogatemu handlarzowi tkanin, ten który kochał ubóstwo z powodu ubóstwa. To była codzienna dewiza i o. Slavko: Nic nie posiadać, wszystko rozdawać, być niczym Paweł "wszystkim wszystko, żebym tylko niektórych przyprowadził do Chrystusa". Można powiedzieć, że miał zawsze dziurawe kieszenie, bo dzielił i rozdawał na lewo i prawo, nie pytał kim ani czym kto jest. Zdał test wiary z dzisiejszego czytania Ewangelii, gdyż jego osoba była ucieleśnieniem miłości do człowieka i Boga. Chciał być promieniem światła w nocy współczesnego świata. O. Slavko przejawiał skłonność w kierunku Transcendencji w kierunku Wieczności. Wiemy, że kilka promieni nie jest w stanie przepędzić nocy, że kilka fal nie wzburzy oceanu, ale jeżeli człowiek taki jak nasz o. Slavko zachwyca się kwiatem lub kawałkiem chleba, którym dzieli się z ubogimi, to już wtedy świat zmienia się na lepsze. O tym właśnie mówi dzisiejsza ewangelia o ostatecznym stanięciu przed Panem Jezusem na sądnym dniu, które o. Slavko pojmował dosłownie i tak żył.

Gdyby Pan powiedział mu: Słuchaj Slavko jutro umrzesz, wierzę że on ani na chwilę nie przestałby czynić tego, co czynił codziennie. Gdyż wszystko co robił miało tylko jeden cel: Wychwalać Boga i Jemu służyć. Nie zatrzymałby się, by przemyśleć swoje życie. Nie zaniechałby wyjścia na Kriżewac, nie zaniechałby modlitwy i adoracji, nie przestałby udzielać rad, odwiedzać ubogich. Kiedy Pan by powiedział coś takiego do nas z pewnością zamknęlibyśmy się w pokoju, próbowalibyśmy jeszcze raz przejść przez życie, maksymalnie wykorzystać chwile łaski. Z pewnością byśmy się zastanowili nad tym słowem od Boga, przestali wybrzydzać i zaczęli żyć intensywnie. A o. Slavko wobec takiego Bożego słowa dalej czyniłby to, co czynił wcześniej: budował dla Boga i człowieka. Pewnego razu zapytano świętego dlaczego nie czuje strachu, dlaczego się nie boi. Święty odpowiedział: dlatego że codziennie myślę o swojej śmierci, mając codziennie śmierć przed oczyma, dochodzi się do wniosku, że dla człowieka wszystko jest zbyteczne. Śmierć daje właściwe punkty odniesienia w życiu, poucza z czego człowiek może żyć i czerpać siłę.

Myśl o śmierci musiałaby każdemu z nas dać też inny wymiar: choć żyje się krótko to trzeba za sobą pozostawić jasne znaki, sygnały, drogowskazy miłości. Ślady, które inni z przyjemnością wspominają, ślady i drogi po których inni mogą pójść. Jezus, wiedząc że nadszedł Jego czas, ponieważ do końca umiłował tych których wybrał z tego świata, wziął ręcznik i miskę i umył uczniom nogi. Nogi, które są najbrudniejszą częścią ciała człowieka. W swej miłości Jezus dotknął brudnych, ale i zranionych stóp ludzkich, dotknął pięty Achillesowej każdego człowieka. Co więc można powiedzieć o śladach, które o. Slavko pozostawił po sobie? Przeszedł po tej ziemi czyniąc dobro, głosząc Jezusa Chrystusa, głosząc Ewangelię, sprawując Eucharystię, adorując Chrystusa w Eucharystii i na Krzyżu, dotykając bolesnych punktów każdego człowieka, naszych pięt Achillesowych.

Ale o. Slavko nie poprzestał jedynie na słowach. Słowa przemieniał w czyny, zapominając o sobie. Rozdawał się do końca właśnie tym, którym ta pomoc była najbardziej potrzebna. Pomagał duchowo i materialnie, był przyjacielem dla wielu ludzi. Zostawił ślad, niezatarty. I dosłownie przetransponował na swe życie słowa Jezusa: "Jak Ojciec mnie umiłował, tak i ja was umiłowałem." I "Nikt nie ma większej miłości niż ta, że życie swoje odda za przyjaciół". O. Slavko oddał swoje życie wszystkim, szczególnie kochał tych których nikt nie kochał, którzy zostali porzuceni, opuszczeni, których zranił grzech i ludzka nienawiść. Pocieszał, opatrywał rany, pomagał, przygarniał. Nie troszczył się o siebie. I dlatego odszedł przedwcześnie, bo się wszystkim darował.

Drogi ojcze Slavko! Jesteśmy wdzięczni Bogu, że byłeś z nami. Dziękujemy Bogu, że powołał cię do wspólnoty franciszkańskiej. Dziękujemy za dary, którymi cię obdarzył, które ty maksymalnie wykorzystałeś. Dziękujemy twojej rodzinie, bo darowała cię prowincji, w której będziesz jedną z wyróżniających się postaci. Wierzymy, że mamy w tobie w niebie i orędownika, i pomocnika, i lekarza wszystkich tych ran, które są w tym narodzie i Kościele, a jednocześnie i człowieka, który błaga o pokój Chrystusa ? pokój Chrystusa Króla dla nas wszystkich.

Wierzymy, że mogłeś spotkać się twarzą w twarz z Panem spojrzeć mu prosto w oczy kiedy stanąłeś przed jego tronem, właśnie tak, jak mówi dzisiejsza ewangelia, która jest czytana w święto Chrystusa Króla. Przeszedłeś przez Jego szkołę służenia, nie panowania, rozdawania nie gromadzenia, skrajnego ubóstwa nie bogactwa. I dlatego wierzymy, że On ci to wynagrodzi.

 A niezliczeni ludzie po spotkaniu z tobą mogą powiedzieć: "dziękujemy ci Panie, że istniał człowiek taki jak o. Slavko. Dziękujemy temu człowiekowi, przez którego Bóg mnie kochał", a ty o. Slavko mogłeś potwierdzająco powiedzieć o swoim życiu: "istnieje tylu ludzi dzięki którym pokochałem Boga, dzięki którym bliżsi stali mi się Bóg, Jezus i Maryja.."

Spaliłeś się służąc Maryi, Matce Jezusa, w służbie Jej obecności tutaj i na całym świecie. Głosiłeś Jej religijność, która u ciebie była zawsze chrystocentryczna. Wierzymy, że Kościół Chrystusowy nigdy ci tego nie zapomni. Święty Hieronim powiedział: "Nie należy się smucić z powodu odejścia zmarłych, ale być wdzięcznym ze żyliśmy z nimi i, że dalej jesteśmy z nimi połączeni. Wierzymy, że są u Boga, a ktokolwiek jest u Boga ten jest połączony z całą rodziną Bożą." Tą myślą wyrażam głębokie współczucie twojej matce Luce, braciom, siostrom i całej rodzinie. Dziękuje twojemu domowi za to, że cię nam dali, za to że cię mieliśmy.

I na końcu twej drogi, ojcze Slavko, poprosiłbym cię o jedno: Wybacz nam wszystkim, jeśli w naszych oczach czy spojrzeniach byłeś niezrozumiany. Byłeś i chciałeś być do końca vir catholicus, apostolicus, franciscanus, vir Croata hercegoviniensis, tak więc do końca katolicki, apostolski, franciszkański i rodowity hercegowiński Chorwat. Stawałeś przed nami często niezrozumiany. Twoje myśli sięgały dalej niż myśli innych, właśnie jak ten mityczny Prometeusz, ten który najpierw  myśli i wymyśla nowości. Ale pozostaje jasne to przykładowe słowo Chrystusa "rozpoznacie ich po uczynkach." Twoje dzieła są widoczne, trwałe i zbudowane na modlitwie na kolanach w poszukiwaniu Bożej woli, przez znaki czasu. Odszedłeś przed nami, ale na zawsze zostaniesz z nami w naszych sercach. Dlatego dziękujemy ci raz jeszcze za wszystko i spoczywaj w pokoju Pańskim w cieniu kościoła medziugorskiego, Kriżewca i Góry Objawień. Amen.
PRZEMÓWIENIA
SŁOWO O. IVANA LANDEKI OFM
W IMIENIU BRACI FRANCISZKANÓW Z MEDZIUGORJA

 W piątek po tym jak z parafianami i pielgrzymami modlił się na Drodze Krzyżowej na Kriżewacu, ta jedna z wielu setek Dróg Krzyżowych dla o. Slavka przemieniła się Via crucis w Via lucis, a dla nas wszystkich najpierw w niedowierzanie, a potem szok. O. Slavko odszedł spokojnie w swoim miejscu pracy na Kriżewacu.

Tak, dokładnie w swoim "gabinecie" pracy na Kriżewacu. Często mówiliśmy w jego obecności, że śmierć zastanie go na Podbrdo (miejscu objawień) albo na Kriżewacu. Jeśli mógłby wybrać miejsce śmierci z pewnością wybrałby za swoje łoże śmierci Podbrdo i Kriżewac. I tak Pan Bóg udzielił mu w chwili śmierci odrobinę ziemskiej sprawiedliwości, którą my możemy zrozumieć. Te dwa wzgórza były jego gabinetem pracy, jego biurkiem, jego wnętrzem, jego ulubionym miejscem modlitwy, jego czystymi szczytami gór. Tu Pan i Matka Boża byli my bliscy, jak żywi, ludzcy i do końca boscy.

Mogę jedynie podziękować:

Dziękujemy ci, że torowałeś ścieżki dla Królowej Pokoju, która pragnie prowadzić nas do swego Syna

  • że uczyłeś postu i modlitwy i to w wymiarze światowym, ale i sam modliłeś się i pościłeś, nawet więcej.
  • że uczyłeś dobroczynności i umiłowania człowieka i nie pozwalałeś na jakiekolwiek uniki.
  • że porządek rzeczy w twoim życiu był oczywisty: Bóg i boże, Maryja i maryjne w tej parafii, patriotyczne, chorwackie. A to prywatne: jak się zdąży, jeśli się zdąży.
  • że byłeś przyjacielem sierot wojennych i wdów, więźniów, obrońcą odrzuconych i zagubionych, tych przed którymi my najchętniej się odsuwamy (grupa tych ludzi przyniosła cię dziś przed ołtarz), lekarzem dla tych, od których inni ludzie i fachowcy się odżegnali. Ty przywracałeś nadzieję i dawałeś życiowa szansę tym, którym zwykle jej się nie daje. I spójrz, cud! Zwykle miałeś rację.
  • że dla nich nigdy nie bałeś się zapukać do niczyich do drzwi. I drzwi się otwierały.
  • że w czasie jedynie pięćdziesięciu lat życia przeżyłeś kilka dobrze wypełnionych żywotów.

Drogi ojcze Slavko twoje życie to nie tylko pasmo sukcesów, przyjmowałeś i ciosy. Wiem, że spadło na ciebie wiele ciosów w czasie ostatnich lat, szczególnie w ostatnim okresie. Ciosy zadawali ludzie z bliska i z daleka. Wiem, że to bolało, ale znosiłeś je wszystkie. Czasami się trochę odsuwałeś. Ale oprócz krótkich komentarzy wszystko oddawałeś czasowi i Sędziemu sprawiedliwemu.

Wybacz, że nie zawsze mogliśmy dotrzymać ci kroku, a to nie zawsze było dla nas miłe. Nierzadko byłeś szybki w ideach i planach. Ty byłeś już w połowie drogi nim myśmy pomyśleli, że można. Zawsze byłeś przynajmniej o krok do przodu.

Tak ciężko nam, że odszedłeś od nas i narodziłeś się w niebie. Ale dziękujemy ci, że odpowiedziałeś na wezwanie Pana i Matki Bożej. Wola Pana jest ostatnim słowem. Przyjmujemy ją.

Drodzy parafianie i pielgrzymi przez następne miesiące ludzie będą przychodzić i pytać; "Gdzie jest o. Slavko" Czy jest w domu?? powiedzcie: "Tak, jest w domu!" Pokój wieczny racz mu dać Panie!
SŁOWO O. MATE DRAGICIEVICIA OFM
W IMIENIU RODZINNEJ PARAFII CZERIN

 Również rodzinna parafia Czerin smuci się i opłakuje odejście wielkiego człowieka - wielkiego syna o. Slavka Barbaricia, który tak nagle odszedł od nas.

Powiedziałem: wielki człowiek!

Jest wielki.

  • ponieważ był niestrudzonym człowiekiem modlitwy
  • ponieważ nieustraszenie głosił Słowo Boże i orędzia Matki Bożej na całym świecie
Jak święty Franciszek Ksawery na Dalekim Wschodzie jako misjonarz ochrzcił ponad 40 000 ludzi, tak świętej pamięci o. Slavko pokazał drogę do Boga milionom ludzi. Było to możiwe:
  • ponieważ był niedościgłym dobroczyńcą począwszy od małych dzieci sierot, przez chorych, uzależnionych i ubogich do starych i słabych,
  • ponieważ miał sympatyczną i prostą franciszkańską duszę, taki styl i zachowanie,
  • ponieważ jak św. Franciszek kochał wszystkie stworzenia i matkę Ziemię, świadomy ekolog naszych czasów z hasłem "więcej kwiatów mniej śmieci",
  • ponieważ był doktorem teologii, ale nie tej papierowej, racjonalnej, ale doktorem teologii serca, a ten doktorat zdobył tu w szkole Maki Bożej. Tę teologię serca wypowiadał słowem pisanym i mówionym i to w taki sposób, że ani czytający, ani słuchający nie mogli pozostać obojętnego serca
  • bo trójkąt, który Matka Boża tu w Medziugorju zaznaczyła łącząc liniami Górę Objawień, Kriżewac i kościół zawsze od nowa rysował i odnawiał przez swoje pielgrzymowanie, modlitwę i słowo i ten trójkąt przenosił do ludzkich serc. Na Górze Objawień Matka Boża wzywa do poznania samego siebie, w modlitwie Drogi Krzyżowej na Kriżewacu do odsunięcia wszystkiego co jest w nas negatywne i grzeszne, a w kościele kieruje nas do sakramentów uzdrowienia i orzeźwienia duchowego: spowiedzi i Mszy św. O. Slavko niestrudzenie rysował ten trójkąt w sercach pielgrzymów.

 Ale wielki człowiek, który jest w górze nie może iść w dół, musi iść w górę. Tak też stało się z naszym o. Slavkiem. W czasie, gdy wspinał się Kriżewac odprawiając Drogę Krzyżową, wspiął się na szczyt swojej Kalwarii i wtedy Pan zabrał go do siebie.

Rodzinna parafia Czerin żegna swego wielkiego syna ze smutkiem, ale z wdzięcznością i dumą i pewną nadzieją.

Droga matko, bracia, siostry, rodzino i przyjaciele świętej pamięci o. Slavko!

Wszyscy się smucimy, ale żegnamy się pełni wdzięczności, że Bóg w naszej parafii Czerin znalazł rodzinę, w której narodził się tak wielki człowiek. Z dumą żegnamy o. Slavko ponieważ był wielkim człowiekiem, ale żegnamy go mając nadzieję, że Matka Boża, której był oddany, powiedziała: "Witaj synu mój w ramionach swego Ojca i Matki, dziękuje ci że odpowiedziałeś na moje wezwanie!".

Drogi ojcze Slavko dziękujemy ci za wszystko! Niech lekka ci będzie ta chorwacka, medziugorska ziemia! Spoczywaj w pokoju Bożym!
SŁOWO KS. DIETRICHA VON STOCKHAUSENA
W IMIENIU KAPŁANÓW Z CAŁEGO ŚWIATA, KTÓRZY PIELGRZYMOWALI DO MEDZIUGORJA

Szanowny, drogi ojcze Slavko!

Dziś, przed twoją trumną, pragnę ci podziękować w imieniu wielu księży z krajów niemieckojęzycznych i w imieniu księży z całego świata, którzy zewsząd przybywali do Medziugorja i których wiara tu została pogłębioną a nawet ożywiona. Chcę ci podziękować za niezliczonych młodych ludzi, którzy tu w Medziugorju przeżyli powołanie duchowne i lub ponownie odkryli wiarę w Bożą miłość do nich. Właściwym zaangażowanym i przykładowym życiem, sprawowaniem liturgii, przez wykłady i homilie, przez słowa napisane w twoich książkach dałeś głębokie świadectwo wiary w miłość, którą Bóg żywi do ludzi i do całego stworzenia. Tu w Medziugorju nie tylko pojąłeś wezwanie Matki Bożej, ale stałeś się wiarygodnym orężem tego wezwania do nawrócenia i wiary. Wszystkim pielgrzymom, którzy tu przyjeżdżali pokazywałeś na ile współczesnemu światu potrzebna jest ręka pełna łaski naszej Matki niebieskiej byśmy łatwiej i bardziej świadomie mogli iść do Boga. Gdy celebrowałeś Mszę św., podczas rozmów w trakcie spowiedzi św., w czasie adoracji eucharystycznych, w rozważaniach Pisma Świętego i udzielaniu sakramentów pokazałeś nam drogę do właściwego i prawdziwego spotkania z Bogiem na tym świecie. Na niezliczonych spotkaniach z pielgrzymami i w prawie wszystkich językach świata poprzez twoje książki, które są przetłumaczone na wiele języków pomagałeś ludziom, by mogli rozwinąć głębokie i szczere zaufanie do Boga i wiarę, że Bóg Ojciec kocha nas nieskończenie.

Twoja nagła śmierć na Kriżewacu pomiędzy XIII i XIV stacją Drogi Krzyżowej wszystkim nam pokazała, że umiłowany Ojciec Niebieski przyjął ofiarę twego życia wraz z Maryją, która ofiarował Ojcu martwego Syna na XIII stacji. Każdego dnia o świcie wspinałeś się na jedno lub drugie wzgórze na Kriżewac lub na Górę Objawień, zawsze z różańcem w ręku. Tak zaczynałeś swą codzienną pracę. I dzień twojego pogrzebu w święto Chrystusa Króla jest dla nas znakiem, że Chrystus, Król i Pan twego życia przyjmuje twoje dzieło życia i że Matka Królowa Pokoju wprowadza cię w Królestwo Pokoju swego Syna. We wczorajszym orędziu Matka Niebieska mówi nam, że narodziłeś się w Niebie. Przez to wybrałeś i otrzymałeś jako podarunek najpiękniejszą część życia i na to radujemy się wraz z tobą całym sercem, gdyż naprawdę zasłużyłeś sobie to na ziemi jako wierny współpracownik Królowej Pokoju. Matka Boża mówi nam w orędziu, że w twojej osobie zyskaliśmy nowego orędownika w Niebie i dlatego prosimy cię byś z nieba był z nami z taką samą energią i z takim samym zaangażowaniem jak byłeś tu na ziemi, tu w Medziugorju, zawsze do dyspozycji dla każdego.

Jeszcze raz serdecznie ci dziękujemy za twoją przyjaźń, twą miłość i twoje wzorcowe życie. Do zobaczenia w Niebie!
SŁOWO MAGDALENY PAJIĆ
W IMIENIU DZIECI I PRACOWNIKÓW Z "WIOSKI MATCZYNEJ"

Drogi ojcze Slavko!

Ciągle na ciebie czekamy!

W piątek po Drodze Krzyżowej miałeś wstąpić do Wioski Matczynej. Nie wiem czy chciałeś spotkać tylko kogoś z nas czy nas wszystkich. A oto jesteśmy wszyscy razem w bólu. Nawet mała Maja przyjechała z Bijelowaru, są tu i Boris i Toni, którzy zadziwieni milczą, a ciocia Róża modli się za ciebie Zdrowaś Maryjo na różańcu.

Długo w piątkową noc pytaliśmy dlaczego i dokąd odszedłeś i widzieliśmy, jak zaskoczone siostry zamiast odpowiedzi tylko długo milczą.

Niektórzy z nas nie rozumieją co naprawdę się zdarzyło, niektórzy nie będą pamiętali nawet twej twarzy, ale w nas wszystkich wraz z bólem i jakimś gniewem, nasze piersi wypełnia pragnienie, pragnienie by bardzo ci podziękować.

Dziękujemy ci ojcze Slavko, ze miałeś pomysł, by założyć Matczyną Wioskę, dziękujemy ci że nie bałeś się przyjąć nas tak różnorodnych. Dziękujemy ci, że uczyłeś nas odwagi pozwalając nam odmawiać jedną dziesiątkę różańca na Podbrdo, gdy dopiero nieskładnie dukaliśmy modlitwę.

Dziękujemy ci, bo i my dzięki tobie zobaczyliśmy, że zabawki mają kolor, a nutella jest słodka i do huśtawki (takiej deski) trzeba dwojga. Dziękujemy ci, że przystępując do I komunii z innymi dziećmi mogliśmy założyć białe szaty. Dziękujemy, że nas nauczyłeś jak kochać Matkę Bożą i jak modlić się do Boga, dziękujemy ci, że mimo wszystko odkryliśmy co oznacza słowo miłość. Kiedy wszyscy spotykając nas mówili: czas leczy rany, to jedynie ty powiedziałeś-czas jest tylko towarzyszem, a tylko miłość zabliźnia i leczy wszystko.

I wystarczyła tylko chwila, by zabrała cię śmierć; tak mało było nam potrzeba, by poznać twoją miłość i ofiarę. Wiemy, że dziś każdy papierek rzucony obok drogi, każda nasza zła ocena, każde nieposłuszeństwo wobec cioci będzie dla Jezusa i Maryi urazą. Dlatego tu nad twoim grobem podpisujemy ślub wierności twemu słowu, twemu dziełu.

I kiedy po ludzku się smucimy, ty nas pytasz: Dzieci, gdzie wasza wiara? A właśnie w niej widzimy cię razem z naszą i twoją Matką i jest nam lżej. To jest nasza jedyna nadzieja, gdyż dlaczego nie przyznać, że przez twoje odejście Matczyna Wioska, nasz sierociniec sam stanie się wielką sierotą.

I z pewnością ogarnął by nas strach gdybyśmy dalej czekali na ciebie. Raczej ty czekaj na nas, ty i tak jesteś w niebiańskim sanktuarium i jak cię widzimy jak powoli odchodzisz ścieżką z Wioski Matczynej odwrócony do nas plecami po raz pierwszy nie mówimy: Z Bogiem ojcze Slavko, ale zranionym sercem, czystą duszą dziecka i głosem pełnym zapału wołamy: Do widzenia i dziękujemy ci nasz drogi ojcze Slavko!
SŁOWO STUDENTKI GABRIELI CZILIĆ
W IMIENIU "FUNDACJI PRZYJACIÓŁ TALENTÓW"

Drogi nasz ojcze Slavko!

 W imieniu Fundacji "Przyjaciół Talentów" w Medziugorju oraz w imieniu dziesięciu pokoleń studentów, którym ofiarowałeś tysiące stypendiów i pomagałeś we wzroście duchowym-dziękujemy ci bardzo.

Żegnamy się z tobą, twórco pomysłu i założycielu Fundacji, naszy szanowany i kochany dyrektorze, nasz ojcze Slavko.

 Drodzy przyjaciele, rzeczywistość odejścia w sensie fizycznym jest bolesna i trudna, ale wiara w drogi Chrystusa, drogi Krzyża, po których szedłeś, Krzyż, z którym żyłeś i pod którym zasnąłeś, to kwintesencja twej ziemskiej drogi, drogi miłości, darowania się bratu-człowiekowi.

Zliczyć wszystkie dobra, wielkie i szlachetne, które dałeś tej Fundacji i nam studentom w tej chwili nie jest możliwe, i nie jesteśmy świadomi ich zasięgu.

Wierzymy, że czas który przyjdzie rozpozna szlachetność i zasługi twoich dzieł, przyznajemy, że w tej chwili nie jesteśmy świadomi wielkości tego co utraciliśmy. Gotowi jesteśmy złożyć ślub, że będziemy iść drogą Królowej Pokoju, którą nam pokazałeś.

Słowa wdzięczności twoi współpracownicy z Fundacji i my studenci składamy tu przy twej trumnie, prosząc Ojca niebieskiego by podarował ci zasłużone miejsce w niebieskim Jeruzalem, a twój szlachetny duch by pozostał z nami.

Poeta A.B. Szimić powiedział:

"ty nawet nie spodziewasz się powrotu i mojej bliskości
nocą kiedy cichy księżyc szemrze w twoim uchu...
kiedy w ciemności widzisz czarny poruszający się cień
z tej strony ciemnej spokojnej wody
wiedz:
ja idę prawy i uroczysty
jakby obok ciebie."

Na zawsze pozostaniesz w naszych sercach i w naszych modlitwach.

Dziękujemy!
SŁOWO BORISA VIDOVICIA
W IMIENIU WSPÓLNOTY "CENACOLO"

Dziękujemy!

Wszystkich nas zaskoczyła niespodziewana śmierć ojca Slavka Barbaricia na górze Kriżewac w Medziugorju po nabożeństwie Drogi Krzyżowej. Tylko taka śmierć, podobna do Śmierci Jezusa, zostawia pociechę i nadzieję, że Pan wybrał właściwy czas.

Dziękujemy ci ojcze Slavko za wszystko to co czyniłeś dla potrzebujących, dla wszystkich studentów, wszystkich rodzin i dla wielu wielu ludzi.

Dziękujemy ci bo chroniłeś życie, promieniowałeś pokojem i miłością, że zawsze miałeś czas na rozmowę. Dziękujemy ci za twoją modlitwę tak konkretną i tak mocną i wytrwałą, za długie czuwania i adoracje na kolanach, dziękujemy ci ze dawany przykład.

Ale najbardziej dziękujemy ci za twoje codzienne i niestrudzone dawanie świadectwa o orędziach Matki Bożej przez osiemnaście lat twego pobytu w Medziugorju.

Wiemy, że od teraz mamy wielkiego obrońcę i orędownika w niebie.
SŁOWO JURE ŻIDA
BURMISTRZA CZITLUKA

Pogrążeni w żałobie zgromadzeni, drogi ojcze Slavko!

 Smutne serca, pogrążone w żalu i wstrząśnięte dusze pozostały w gminie Czitluk w której zmarły się urodził i większą część życia tu przeżył, nie oszczędzając się wyczerpał się do końca, płonął i spalił się i gdzie śpi w pokoju wiekuistym, Żegnam cię i wypowiadam słowa podziękowania.

Od kiedy niebo w Bijakovici i w Medziugorju się otwarło i Matka Boża z niego przemówiła, ojciec Slavko, syn św. Franciszka, kochający swój kraj i naród jako "kurier Wielkiego Króla" wzywał świat do Boga, mówiąc że istnieje kraj- Hercegowina, nad którą niebo się otworzyło i przemówiło, że tu żyje lud Boży- naród Chorwacki, naród wiary, kultury, cierpienia i nadziei.

Ilu z nas dzięki niemu się poznało?
Ilu ludzi pomogło nam dzięki niemu?
Kto mógłby to zliczyć?
W czwartek w Matczynej Wiosce rozmawialiśmy jeszcze o projekcie budowy domu dla osób starszych.
Ojcze Slavko kochałeś Medziugorje! Byłeś rozmiłowany w Kriżewacu!
Na Kriżewacu po raz ostatni odetchnąłeś i oddałeś duszę.
W Medziugorju wieczny pokój i spokój znalazłeś.
Ojcze Slavko: Dziękujemy za każde słowo!
Dziękujemy za każdą radę!
Dziękujemy za każdy bodziec!
Dziękujemy za każdą pomoc, którą otrzymaliśmy dzięki tobie!
Dziękujemy za każde dobre dzieło!
Dziękujemy że zapoznawałeś świat z twoim krajem i narodem!
Ojcze Slavko nawet w niebie nie zapominaj o potrzebach i trudnościach swego kraju i narodu.

Śpij snem wielkiego, zaangażowanego i niestrudzonego pracownika i sprawiedliwego.
SŁOWO JAKOVA CZOLO
W IMIENIU WSZYSTKICH WIZJONERÓW

Nasz drogi bracie, ojcze Slavko!

 Jak tu nie pamiętać o wszystkich tych latach, które spędziliśmy razem: każdej naszej wspólnej rozmowie, każdej naszej wspólnej modlitwie i wszystkiemu temu, co razem przeszliśmy? Jak tu nie pamiętać o każdym twoim poświęceniu i każdej twej walce o nas? Jak tu nie pamiętać o twojej dobroci i twej miłości do nas? Często powtarzałeś: "Czy wiecie, że was kocham?!" odczuliśmy tę miłość tyle razy i na tyle różnych sposobów. Przypominamy sobie tyle twoich słów. Często pytałeś nas po objawieniu: "Jak dziś się czuje Matka Boża?" Teraz bracie jesteś z Nią, ty który swe życie Jej poświęciłeś, ty który czyniłeś wszystko, by wszyscy poznali Jej miłość i Jej dobroć, a ta miłość i dobroć była właśnie w tobie i mógł tego doświadczyć każdy człowiek, który cię spotkał. Dziękujemy ci drogi bracie za to, że byłeś nam podporą, której tyle razy potrzebowaliśmy, a ty dawałeś ją w każdej chwili. Dziękujemy ci za każdą radę, której udzielałeś wtedy kiedy było to najbardziej potrzebne. Dziękujemy ci, że prowadziłeś nas przez nasze życie duchowe i że przez modlitwę pomagałeś nam w życiu prywatnym. Dziękujemy ci za każde odwiedziny w naszych domach, który przynosiły nam tyle błogosławieństwa i tyle radości w naszych rodzinach. Dziękujemy ci za każdą zabawę z naszymi dziećmi, które same umiały poznać dobrego i prawdziwego przyjaciela. Dziś drogi bracie płaczemy, ale równocześnie radujemy się, bo jesteś z Tą, którą nieskończenie kochałeś i której oddałeś swoje życie - Matką Bożą. Twoje dzieło, dobroć i miłość zawsze będą żyły z nami, a ty drogi bracie zawsze módl się za nas i zawsze czuwaj nad nami. Teraz bracie powiemy ci to, co ty nam zawsze mówiłeś: czy wiesz bracie jak bardzo cię kochamy?

Twoi: Jakov, Ivan, Mirjana, Ivanka, Vicka i Marija
MOWA POŻEGNALNA PROBOSZCZA MEDZIUGORSKIEGO
O. DR IVANA SESARA

Drodzy bracia i siostry! Nasz drogi ojcze Slavko!

Nikt z nas, którzy znaliśmy cię lepiej, mieszkaliśmy z tobą nie musiał cię pytać dokąd pójdziesz w niedzielne popołudnie. Wszyscy dobrze wiedzieliśmy, że ten czas zarezerwowałeś na modlitwę różańcową na Podbrdo. Ani deszcz, ani wiatr, ani słońce, ani burza, ani nic innego nie mogło cię odwieść od twoich planów. Dziś Podbrdo zieje pustką i ze smutkiem oczekuje swego najczęstszego i najmilszego gościa. Ale ciebie nie ma! Nie ma cię, bo Panu życia i śmierci podobało się, że właśnie w piątek, kiedy kto wie, po raz który wspiąłeś się na stromy Kriżewac, rozważając cierpienie i mękę swego Nauczyciela i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, że pod krzyżem oddasz duszę Bogu. Jakaż to symbolika! Kochałeś Krzyż, niestrudzenie go nosiłeś, adorowałeś go i pod nim na Kriżewacu i to w piątek, odszedłeś.

Ojciec Slavko urodził się kiedy wiosna zamieniała zimę  11. marca 1946 r. W Dragiczinie, parafia Czerin z ojca Marka i matki Lucy z domu Stojić. Szkołę podstawową ukończył w 1961 r. w Czerinie. Do klasycznego Gimnazjum uczęszczał w Dubrowniku od 1961 do 1965 r., tam też zdał maturę. Habit franciszkański po raz pierwszy założył w Humacu 14 lipca 1965 r. Teologię studiował w Visoko, Sarajewie, Grazu i Fryburgu. Śluby wieczyste złożył 17. września 1971 r. w La Verno, gdzie jego i nasz ojciec św. Franciszek otrzymał stygmaty. Na kapłana wyświęcony został 19. grudnia 1971 r. w Reutte w Austrii. Po pięcioletniej służbie w Czaplinie wyjechał na studia podyplomowe do Fryburga, gdzie w 1982 r. Obronił doktorat z pedagogiki religijnej i otrzymał tytuł psychoterapeuty. Od 1982 do 1984 r. pracował w Mostarze jako duszpasterz akademicki.

Ponieważ znał języki obce i nieskończenie umiłował Matkę Bożą, obok obowiązków które miał w parafii, o. Slavko każdą wolną chwilę poświęcał pracy z pielgrzymami w Medziugorju. Do Medziugorja został przeniesiony oficjalnie w 1983 r. i pozostał tu do września 1985 r. Od 1985 r. do 1988 r. służył jako wikary w Blagaju, a czas wolny poświęcał pracy w Medziugorju, pracując niestrudzenie z wieloma pielgrzymami, odwiedzającymi to miejsce. Od 1988 do 1991 r. jest pomocnikiem mistrza nowicjuszy w Humacu, gdzie równocześnie jest wikariuszem.

Na początku wojny w Bośni i Hercegowinie, kiedy to większość starszych franciszkanów schroniło się w Tuczepi, w Medziugorju pojawił się problem braku spowiedników. Za zezwoleniem ustnym  Drago Taolja OFM, ówczesnego prowincjała o. Slavko przeniósł się do Medziugorja i pozostał tu do swojej śmierci, która w piątek o 15:30 zaskoczyła nas i wstrząsnęła nami.

Ktoś napisał, że nie ważne jest ile się żyje, ale jak się żyje. Jeżeli to naprawdę jest miarą życia, to o ojcu Slavko z pewnością można powiedzieć, że przeżył przynajmniej trzy żywoty ludzkie. Był niestrudzonym pracownikiem, bez określonego czasu pracy i miejsca; można go było zobaczyć, jak ma spotkanie z pielgrzymami, za godzinę pociesza zrozpaczonych ludzi, którzy go szukali, po tym pędzi do Matczynej Wioski miejsca, które sam założył, i które tak lubił, miejsca, które troszczy się o ponad 60 osób  głównie dzieci sierot wojennych i dzieci z rozbitych rodzin.

Nie sposób zliczyć wszystkiego, co robił nasz drogi ojciec Slavko, bo na to trzeba by wiele, wiele czasu. O tym najlepiej świadczą setki telegramów z wyrazami głębokiego współczucia, które otrzymaliśmy z całego świata. Jednym słowem był dzieckiem, w dziecku człowiek cierpiący, w człowieku cierpiącym intelektualista. Był matką zagubionych i porzuconych, gromadził odrzuconych. Był uzależniony od tych, którym potrzebna była pomoc. Musimy wspomnieć przynajmniej o tym, co wszyscy wiedzą, że wschodu słońca zawsze doczekał na Podbrdo albo na Kriżewacu, a północ zastawała go na nogach. Nikt nigdy go nie widział, jak siedzi przy komputerze i pisze, a z pewnością należał do najpłodniejszych pisarzy książek o tematyce religijnej. Jego książki przetłumaczone zostały na ponad 20 języków i wydrukowane w ilości około 20 milionów egzemplarzy na całym świecie.

Wielu nazwało go cudem człowieka, bo był nim naprawdę. Właśnie dlatego jego odejście od nas jest jeszcze bardziej bolesne, bo cuda nie dzieją się codziennie, a tacy wielcy ludzie nie rodzą się często.

 Drogi mój ojcze Slavko! Nawet mi się nie śniło, że tak szybko się rozstaniemy. Nawet mi się nie śniło, że to właśnie ja będę musiał czytać twoje curriculum vitae nawet jeśli mówią, że perły nie mają curriculum vitae, ale curriculum gloriae żyją wiecznie, bo nie są znalezieni lecz darowani, ale Panu życia i śmierci spodobało się właśnie teraz wezwać cię do siebie i my przyjmujemy Jego wolę. Zostawiasz za sobą wielkie projekty, które trudno będzie bez ciebie zrealizować, ale tu nad twoim otwartym grobem, w którym spoczywać będziesz snem spokojnym, obiecuję ci, że przynajmniej będziemy próbować kontynuować od tego momentu, w którym ty zakończyłeś, bo wiem że było to twoje największe pragnienie.
Spoczywaj w pokoju Bożym!


Ostatnio dodane



W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. OK, rozumiem